Ten kto poznał tajniki witaminy C dobrze wie, jakich potrafi dokonać cudów, a pomocna jest przy naprawdę wielu dolegliwościach, od tych banalnych aż do tych poważniejszych. Jeśli zaś jeszcze nie wiesz nic o potędze witaminy C, to najwyższy czas, abyś posiadł wiedzę na jej temat.
Odkąd mam w domu dużą kilogramową butlę czystego kwasu L-askorbinowego nie straszne mi są żadne przeziębienia, stany zapalne, infekcje wirusowe czy inne uciążliwe dolegliwości. Odpowiednio wysoka dawka witaminy C rozprawi się z każdą z nich. W ciągu godzin. Tak, dobrze czytasz - w ciągu GODZIN, nie dni ani nie tygodni.
Witamina C nie jest ani toksyczna ani immunogeniczna (nie jest traktowana przez ustrój jako „wróg” którego należy zwalczyć), nie jest zatem ani szkodliwa ani nie uczula (wręcz przeciwnie, ma potężne działanie antyhistaminowe!), nie podrażnia też żołądka jak robi to np. aspiryna (czyli kwas acetylosalicylowy).
Wiele osób nosi w zębach "srebrne" plomby amalgamatowe, zawierające toksyczny metal - rtęć. Mało kto jednak wie, że destrukcyjny wpływ rtęci na organizm można łatwo zneutralizować odpowiednimi dawkami poczciwej witaminy C! Wiąże ona też inne toksyczne metale, których mamy w dzisiejszym środowisku pełno: ołów, arsen czy też kadm. Codziennie wdychamy ich mieszaninę, szczególnie jeśli jesteśmy mieszkańcami dużego miasta.
Prawidłowe (umiejętne, bezpieczne i tym samym skuteczne) stosowanie witaminy C nie jest niestety wiedzą ogólnie dostępną.
Wręcz przeciwnie, pokutuje wiele mitów oraz rozgłaszanych przez media głównego nurtu informacji nieprawdziwych, bazowanych na "badaniach naukowych" (zgadnijcie przez kogo opłacanych), które miały na celu zdyskredytowanie witaminy C lub straszenie ponoć negatywnym wpływem jej długotrwałego zażywania w dużych ilościach (np. na kamicę nerek, albo na utratę wit. B12 w ustroju, co nie jest prawdą).
Tymczasem jej odkrywca Albert Szent-Gyorgyi nazwał ją "molekułą dającą życie". Genialny naukowiec i biochemik, podwójny noblista Linus Pauling, twórca medycyny molekularnej, spędził wiele lat badając witaminę C, sam przyjmował ją w dużych dawkach (nawet 18 g dziennie), dożywając 93 lat – dokładnie tyle, ile Szent-Gyorgyi!
Witamina C to krystaliczna biała substancja o wzorze sumarycznym C6H8O6, pochodna glukozy. Naukowcy obliczają, że ludzki organizm utracił zdolność syntetyzowania jej w swoim ustroju ok. 2 miliony lat temu z powodu utraty enzymu koniecznego do jej produkcji.
Oprócz człowieka również ssaki naczelne (małpy), świnki morskie i niektóre gatunki nietoperzy nie mają tej zdolności. Pozostałe zwierzęta same wytwarzają witaminę C w swoich organizmach. Np. średni pies o wadze 35 kg wytwarza jej dziennie ok. 2,5 - 3 g, co przekładając na człowieka o średniej wadze 70 kg oznaczałoby konieczność produkcji ok. 5-6 g dziennie aby być zdrowym.
Tymczasem nie produkujemy jej ani pikograma, musimy codziennie dostarczać ją z zewnątrz. Najczęściej robimy to w ilości niewystarczającej do utrzymania witalności, młodości i zdrowia.
Zalecenia dietetycznej dziennej normy czyli RDA w ilości 60 czy 90 mg dziennie pozwalają ludziom jedynie na funkcjonowanie bez klinicznych objawów szkorbutu, ale nic poza tym. Tak mierne ilości nie chronią zdrowia, nie wzmacniają odporności organizmu na choroby, nie przedłużają życia, nie powodują zachowania na długo młodości i witalności. Gdyby w każdym domu kilogramowe opakowanie witaminy C stało w kuchennej szafce obok mąki, cukru czy soli – społeczeństwa byłyby dużo zdrowsze i nie byłoby potrzeby aby na jednej ulicy otwierało się kilka aptek, jak to ma miejsce dzisiaj.
Niestety świadomość tego faktu jest wśród współczesnych społeczeństw bardzo niska. Choroby spowodowane anaskorbemią (niedoborem wit. C) tymczasem zbierają swoje żniwo wśród niczego nie świadomych ludzi, przekonanych o spożywaniu "właściwej" (tej zalecanej oficjalnie jako "dzienna norma") ilości witaminy C wraz z dietą.
Nic bardziej błędnego!
Przyzwyczailiśmy się, że leki należy przyjmować wyliczone co do mikrograma i jakiekolwiek odchylenia od zaleceń lekarza spowodują w ustroju szkody i/lub efekty uboczne. Jednak witamina C nie jest lekiem.Powtórzę to wielkimi literami, bo to warto zapamiętać: WITAMINA C NIE JEST LEKIEM. Jest substancją witalną, której niedobór (!) skutkuje zaburzeniami aż do poważnego zachorowania włącznie.
Porównywalną witalną substancją jest np. woda – musisz ją pić codziennie w ilościach pokrywających zapotrzebowanie organizmu aby zachować witalność, bez wody po jakimś czasie czeka Cię śmierć. Jej zbyt mała ilość w stosunku do zapotrzebowania organizmu na daną chwilę spowoduje odwodnienie, którego symptomy można odwrócić jedynie dostarczając to, czego zabrakło w ustroju czyli wody.
Podobnie z witaminą C: uzupełniając jej poziom do takiego jaki nasz ustrój w danym momencie potrzebuje (np. w czasie infekcji potrzebuje jej sporo więcej niż normalnie, podobnie jak w czasie upału potrzebujesz sporo więcej wody niż normalnie) – okazuje się nagle, że symptomy rozmaitych dolegliwości znikają, powraca zdrowie. Wiele dolegliwości spowodowanych jest prostu za małą ilością witaminy C w ustroju w stosunku do zapotrzebowania na daną chwilę.
Nikt nie mówi Ci przecież ile co do mikrograma masz pić wody, po prostu musisz pić jej tyle aby zaspokoić indywidualne potrzeby TWOJEGO organizmu na daną chwilę, prawda? Tak samo z witaminą C: musisz jej dostarczać do swojego ustroju tyle ile on na daną chwilę potrzebuje. A nie potrzebuje jej tyle co Twój sąsiad albo ekspedientka ze sklepu za rogiem. Nie potrzebuje jej też identycznej ilości każdego dnia. Podobnie jak wody, jednego dnia wypijesz mniej, a w upał dużo więcej.
Z tym że różnica pomiędzy wodą a witaminą C jest taka, że witamina C jeśli idzie o indywidualne zapotrzebowanie dobowe ma niezwykle szerokie widełki: od kilku do kilkuset g dziennie. Woda nie ma takich szerokich widełek (tzn. nie ma takiej sytuacji, że jeden człowiek potrzebuje 2 litry wody dziennie a drugi aż sto razy tyle czyli 200 litrów, choćby nie wiem jak się danego dnia pocił czy cokolwiek innego).
Witamina C jest bowiem substancją pełniącą tak rozmaite przydatne role, że wymyka się wszelkim z góry ustalonym „normom”. Tu nie obowiązują żadne sztywne normy, dotyczy to również dzieci: niezbyt zdrowe dzieci mają większe zapotrzebowanie na witaminę C niż ich perfekcyjnie zdrowi rodzice!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz